O zagórowskim Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół” już nie raz wspominaliśmy na naszej stronie. Tym razem proponujemy Państwu kilka przedruków z „Orędownika Wrzesińskiego„. Przygotował je dla Państwa Jarosław Buziak, który pokusił się o delikatną korektę błędnie zapisanych nazwisk, zachowując oryginalną pisownię i stylistykę epoki. Życzymy owocnej lektury!
Z „LECHA” :
Z Sokołami w Zagórowie
Ubiegłe święto Wniebowzięcia N. M. P. oraz niedziela odznaczały się wielkiem ożywieniem w gniazdach sokolich naszego Okręgu. Pominąwszy udział zawodników z wszystkich prawie gniazd w dorocznych zawodach dzielnicowych w Poznaniu, które się odbywały w oba święta i zostaną zakończone w przyszłą niedzielę, dnia 23. sierpnia, odbywały się w sobotę doroczne występy latowe w Trzemesznie, Miłosławiu i w Zagórowie; w niedzielę natomiast urządziło gniazdo witkowskie swój występ i zabawę.
Na najbliższych zebraniach gniazd występy te odbiją się niezawodnie echem mniej lub więcej szczegółowych sprawozdań, a tymczasem podążymy na skrzydłach sokolich do najodleglejszego gniazda Okręgu gnieźnieńskiego, do Zagórowa, gdzie w sobotę święcono uroczyście dziesięciolecie gniazda zagórowskiego.
Z pośród organizacyj społecznych mających swą siedzibę w Gnieźnie, jest Tow. Gimn. „Sokół” zdaje się jedyną organizacją, która sięgnęła poza były kordon. Na pierwszy ogień tej przyjacielskiej „inwazji” poszły Słupca i oddalony od niej 2 mile Zagórów. W ciągu krótkiego stosunkowo czasu przynależenia do Okręgu gnieźnieńskiego druhowie z gniazda zagórowskiego byli już kilkakrotnie w Gnieźnie i innych gniazdach na zlotach okręgowych, okazując szczere zadowolenie z przynależności do naszego Okręgu. Wiele względów przemawia jednak za tem, aby druhowie z gniazd, leżących po tej stronie byłego kordonu, a szczególnie druhowie starsi, odwiedzali jak najczęściej gniazdo zagórowskie i nawiązali z tamtejszem społeczeństwem żywszy niż dotychczas kontakt.
Z okazji 10-lecia gniazda skorzystano w tym sensie w bardzo skromnej mierze. Na uroczystość tę przybyło bowiem w poważnej liczbie tylko gniazdo słupeckie z własną orkiestrą, ze swym prezesem druhem Jaworskim na czele, a z innych gniazd przybył tylko wiceprezes Okręgu dh. Wład. Kaliszewski z Wrześni z 4-ma druhami ćwiczącymi oraz z Gniezna jeden druh niećwiczący.
Ten druh niećwiczący pragnie jednak swą bierność w ćwiczeniach zastąpić wzbudzeniem zainteresowania dla spraw sokolich, a w szczególności dla gniazd po tamtej stronie byłego kordonu.
Dla Wielkopolanina, który się nie zasklepia w ciasnej „dzielnicowości” życie w b. Kongresówce, choćby w najbliższym nam pasie wzdłuż Prosny i jezior, które dawniej stanowiły granicę aż po Gopło, posiada wiele cech dodatnich i miłych sercu polskiemu. Przybywszy na skromną uroczystość gniazda sokolego, rozgląda się nieuprzedzony przybysz z Wielkopolski w około, poza szranki występów sokolich, a uchem swym pragnie poprzez dźwięki muzyki sokolej, przygrywającej dziarskim drużynom do popisów, złowić odruchy serca całej tutejszej polskiej ludności, aby się przekonać, czy możliwą jest ściślejsza współpraca nad wychowaniem idealnego typu obywatela – Polaka i nad podniesieniem ogólnego poziomu życia społecznego w Polsce.
Ryzykowną jest rzeczą, chcieć z drobnych szczegółów wysnuwać wnioski ogólne, lecz każde, choćby najmniejsze środowisko żyje swoistą atmosferą, która nie ma nic wspólnego z przypadkowością.
Rysem zasadniczym ludności po tamtej stronie kordonu, rzucającym się od razu w oczy jest przede wszystkiem większa niż u nas lotność umysłu, większe wyrobienie zmysłu towarzyskiego, a w szczególności bujniejszy indywidualizm. Wskutek tego indywidualizmu cierpi niezawodnie organizacja życia praktycznego, co się ujawnia przede wszystkiem w większych niż u nas różnicach poziomu kulturalnego i stopy życiowej poszczególnych odłamów ludności i w niedostatecznej energji w gospodarczem uniezależnieniu się od elementów niepolskich, z drugiej strony jednak daje się tu zauważyć pewien rozmach, który u nas zastępuje skrupulatne wypełnianie z dnia na dzień obowiązków obywatelskich i tradycyjne przestrzeganie haseł, rzuconych kiedyś na naszą glebę przez wybitnych organizatorów naszego życia społecznego.
Trudniej nieco będzie nam dać konkretne przykłady z życia zagórowskiego na te twierdzenia ogólne.
Przybysza, który obejrzał sobie najpierw długie, monotonne szeregi aż nadto skromnych, aczkolwiek schludnych domków Zagórowa, musiał przy wejściu do świątyni zagórowskiej uderzyć panujący w niej słoneczny nastrój. Piękne, w renesansowym stylu zbudowane wnętrze z wielką kopułą i rozległemi kaplicami bocznemi i jasność w niem panująca jest niezawodnie dziełem ofiarności i pobożności poprzednich pokoleń miejscowej ludności, choć projektodawcy i wykonawcy tej pięknej budowli nie pochodzili prawdopodobnie z Zagórowa. Zagórów dał jednak tej świątyni wspaniały chór, który ją napełnia melodyjnym i dźwięcznym, śpiewem i muzyką. Chór ten rekrutuje się z członków Koła Śpiewaczego im. Stanisława Moniuszki, liczącego obecnie 68 członków. Prezesem jego i zarazem dyrygentem jest p. Jan Jasiński, a skarbnikiem p. Konstanty Słowiński. Prawdziwą chlubą chóru jest znakomita mezzosopranistka p. Jadwiga Perzyńska, która obok barytonu pana Kubickiego, swemi partjami solowemi wzbudza szczery zachwyt. Chór ten resp. Koło Śpiewacze ma starą tradycję, a bez przerwy pracuje już około 30 lat. Na uznanie zasługują też dwaj sędziwi skrzypkowie, którzy swą piękną grą przyczyniają się do umilenia wiernym pobytu w świątyni.
Muzykalność jest w ogóle cechą charakterystyczną tutejszej ludności. „Sokół” zagórowski ma do spółki ze Strażą Ochotniczą swą własną, doskonale się popisującą orkiestrę, podobnie zresztą jak Słupca, która oprócz drużyn ćwiczących przysłała na święto „Sokoła” zagórowskiego całą swą orkiestrę z jej dzielnym dyrygentem druhem Piaseckim. Pochód Sokołów i Sokolic przez ulice miasta z Domu Ludowego (Domu Kościelnego) na plac ćwiczeń nie był zbyt liczny, wzięło w nim udział może 100 druhów i druhen, ale za to grzmiały na przemian dwie dziarskie orkiestry sokole.
Bezsprzeczne cechy wybujałego indywidualizmu wykazał także przebieg popisów gimnastycznych na placu ćwiczebnym. Własnego boiska „Sokół” zagórowski jeszcze nie posiada, zaimprowizowano więc boisko na bardzo odpowiednim placu pomiędzy Domem Ludowym a budującą się ogromną remizą strażacką, okalając go prowizoryczną barjerą. O pobieraniu regularnego wstępnego jak się to u nas zwykle dzieje, nie mogło być wobec tego mowy. Za to druhny zagórowskie z wdziękiem i taktem przypinały wybitniejszym gościom kokardki, za które składano dobrowolne datki do puszki, obnoszonej przez towarzyszącego im druha. Braki zewnętrzne nie dawały się jednak bynajmniej we znaki, gdyż zatuszowała je umiejętnie towarzyskość i znakomity humor gospodarzy. Z ćwiczeń wypadły znów najlepiej pokazy w małych grupach, gdy tymczasem główny popis zbiorowy, do którego stanęli druhowie z Zagórowa, Słupcy i Wrześni (wolne ćwiczenia dzielnicowe) wykazał dość poważne niedociągnięcia. Wynagrodziły je jednak popisy z wiankami 9-ciu młodych sokolic w barwnych kostjumach rusałek ze Słupcy pod dzielnem kierownictwem druhny naczelniczki Wyszyńskiej, sprawny popis druhów zagórowskich żerdziami, a w szczególności bardzo pomysłowe piramidy 5-ciu sokoląt w asyście 2 rusałek ze Słupcy. Dziatwa zagórowska nie wykluczając dość licznie przybyłej dziatwy żydowskiej, miała co podziwiać. Udział starszego obywatelstwa w popisach był także bardzo liczny.
O życiu społecznem Zagórowa dał pojęcie przebieg zebrania uroczystościowego, które się odbyło przed występami, zaraz po nabożeństwie, w Domu Ludowym.
Dla wtajemniczonych w stosunki lokalne przebieg tego zebrania był o wiele wymowniejszym niż dla osoby postronnej, która się po raz pierwszy dostała w to środowisko, kipiące jakiemś niezwyklem ożywieniem.
Już sama liczba uczestników zebrania była, w porównaniu z naszemi stosunkami, nadzwyczajna. W stosunkowo niewielkiej sali Domu Ludowego i przed drzwiami zebrało się daleko ponad 500 osób, śledzących przebieg zebrania z wielkiem zainteresowaniem. Słupy na sali, udekorowane girlandami z liści dębowych i emblematami narodowemi, sterczały wśród gęstej ciżby uczestników, co świadczyło o wielkiej wśród nich żywotności idei narodowej. Więcej mówił jednak skład osobowy uczestników. Reprezentowane były bowiem zarówno wśród audytorjum jak i przy stole prezydjalnym wszystkie warstwy społeczne i to… bez względu na przekonania partyjno-polityczne. Przy stole prezydjalnym zasiedli zarówno Oboźny O. W. P. na powiat słupecki p. sędzia Józef Golcz z Ratynia, jak i miejscowy działacz p. dr. Lidmanowski (prezes okręgowy Straży Pożarnej), p. dr. Żukowski z Łukomia, działaczki miejscowe p. Gołębiowska, p. Witkowska i p. Zywertówna, p. burmistrz Fiwek, cechmistrz rzeźnicki p. Welke, p. Piątek, nacz. Straży druh Łukaszewski, druh Radziejowski i kilku innych obywateli, mogących uchodzić za reprezentantów całej ludności polskiej Zagórowa i okolicy. Od bliższego określenia charakteru społeczno – politycznego wymienionych osób musimy się z natury rzeczy powstrzymać, za to składanie życzeń podczas zebrania dowiodło, że „Sokół” tamtejszy cieszy się rzeczywiście powszechną sympatją. Życzenia składali bowiem oprócz wiceprezesa druha Kaliszewskiego w imieniu Okręgu i gniazda wrzesińskiego oraz druha prezesa Jaworskiego ze Słupcy, przedstawiciele wszystkich miejscowych Cechów (stolarsko – bednarskiego, szewskiego, rzeźnickiego, krawieckiego i piekarskiego), wymienieni już wyżej p. sędzia Golcz i p. dr. Lidmanowski, przedstawiciele Straży Pożarnej, Stow. Młodzieży Polskiej, Drużyny harcerskiej, Przysposobienia Wojskowego, Tow. Śpiewaczego im. Moniuszki, (które nota bene zainaugurowało uroczystość odśpiewaniem pieśni „Hej Sokoły, hej do pracy”), komendy Policji Państwowej oraz przedstawiciel Zw. Strzeleckiego. Każdy z gratulantów złożył w upominku gwóźdź pamiątkowy do sztandaru i pewną kwotę gotówki; gwoździe i gotówkę złożyła także komenda Policji Państwowej i Zw. Strzelecki, co u nas wywołałoby prawdziwą sensację, gdy tymczasem tam przyjęto to jako rzecz zwykłą. W końcu wspomnimy także o gnieździe macierzystym, gnieźnieńskim, które także ofiarowało gwóźdź pamiątkowy i skromną kwotę.
Można być różnego zdania o tego rodzaju zgodnej „idylli” społecznej, w każdym jednak razie harmonja, jaka się na tem zebraniu ujawniła na zewnątrz, jest bezwarunkowo rysem dodatnim tamtejszych stosunków, choćby tylko przyjąć, że w stosunku do „Sokoła” nie ma tam nigdzie animozji, którą się u nas w wiadomych środowiskach napotyka. Wszelkie pozory przemawiały zatem, że wszystkie życzenia dla „Sokoła” płynęły ze szczerego serca.
Do kompletu obrazu brak jeszcze stwierdzenia faktu, że i miejscowa ludność ewangelicka odnosi się do „Sokoła” przychylnie, a wśród jego członków znajduje się też zacny obywatel – patrjota p. Teodor Milicz, mikroskopista z rzeźni miejskiej. Drugim takim przyjacielem „Sokoła” jest sekretarz miejski p. Goering, który urząd swój sprawuje już 28 lat.
Powracając do przebiegu zebrania, stwierdzić należy, że podniosły jego nastrój świadczył o tem, że ludność miejscowa pojmowała je jako wielkie wydarzenie. Doskonale wyczuł ten nastrój prezes gniazda druh Myśliński, uderzając w zagajeniu w ton patrjotyczny, który potem wiceprezes Okręgu druh Kaliszewski dzięki swej świetnej wymowie doskonale podtrzymał, zyskując za swe piękne przemówienie frenetyczne oklaski.
Skrupulatnie opracowane sprawozdanie z 10-letniej działalności gniazda wygłosił sekretarz gniazda druh Kościelecki. Ze sprawozdania tego wynika m. in., że gniazdo liczy 25 członków czynnych i 20 wspierających; druhen, które się w pochodzie doskonale reprezentowały, liczy gniazdo 12. Z innych szczegółów zasługuje na uwagę, że dnia 30. lipca 1922 gniazdo zagórowskie obchodziło uroczystość poświęcenia swego pięknego sztandaru i że w zlocie Wszechpolskim w czasie Powszechnej Wystawy Krajowej wzięło udział 20 członków i druhen.
W końcu nie możemy pominąć tej okazji, aby nie wspomnieć o poważnej budowli, jaka się wznosi obecnie w Zagórowie z funduszów Straży Pożarnej i przy wydatnej pomocy p. dra Lidmanowskiego. Jest nią wielka remiza strażacka z 5-piętrową wieżą obserwacyjną. W głównych zarysach budowla ta jest już gotowa. Poza jej estetycznym wyglądem zasługuje na uwagę fakt, że część parteru zajmie polska Spółdzielnia kredytowa, mieszcząca się dotąd w nieodpowiednich ubikacjach, a na piętrze zostanie urządzona wielka sala zabawowa, która będzie dostępna dla wszystkich towarzystw. Jak na Zagórów, liczący ca. 5.000 mieszkańców, to budowla ta świadczy o nie lada rozmachu i przedsiębiorczości jej inicjatorów.
Oby budynek ten stał się rzeczywistym ośrodkiem polskiego życia gospodarczego i społecznego!
Orędownik Wrzesiński (22.08) 1931, nr 97, s. 3.
„Sokół” Września – „Sokół” Zagórów
Mecz piłki nożnej pomiędzy powyższemi drużynami odbędzie się w niedzielę, dnia 5. bm o godz. 17. (5) na stadjonie miejskim we Wrześni, gdzie będziemy mieli możność podziwiać nieoficjalnego mistrza podokręgu konińskiego, za którego uchodzi drużyna gości. Widzieliśmy już pokaźną liczbę drużyn grających na naszym boisku, lecz to drużyny okręgu poznańskiego, a będziemy mieli możność zaobserwować grę i poziom drużyny – kręgu konińskiego, która niewątpliwie nam pokaże. Wstęp na boisko 10 i 20 gr.
Orędownik Wrzesiński, (04.07) 1936, nr 75, s. 3.
„Sokół” Września – „Sokół” Zagórów
4:1 (2:0)
Mecz bardzo ciekawy, po wyjeździe obydwóch drużyn „Victorii” i wycieczki do Pyzdr, oraz odbywających się wiele innych imprez zgromadził poważną liczbę widzów. Drużyna „Sokoła” wrzesińskiego wykazała bardzo dobrą formę i wygrała zawody zupełnie zasłużenie. Górowała ona nad przeciwnikiem lotnością, startem do piłki, a przede wszystkiem skutecznością akcji, z których przynajmniej połowa miała charakter bardzo groźny dla przeciwnika. „Sokół” Zagórów miał przewagę tylko przez pierwsze 3 minuty, potem napad ich traci stopniowo siłę przebojową, a inicjatywę przejmują gospodarze i dzierżą ją do końca. Cztery bramki dla „Sokoła” wrzesińskiego padają kolejnie, zdobyte przez Jaskulskiego i Wachla, a dopiero parę minut przed końcem pada honorowa bramka dla gości. Drużyna „Sokoła” wrzesińskiego zadowoliła w pełni uprzejmą publiczność i sprawiła niespodziankę gościom, gdyż drużyna gości poniosła pierwszą porażkę w meczach towarzyskich.
Sędzia bardzo dobry.
T. Sz.
Orędownik Wrzesiński, (09.07) 1936, nr 77, s. 4.