( na podstawie wspomnień Czesława Warlińskiego ze Stanisławowa )
Czesław Warliński nigdy nie poznał swojego ojca. Biorąc ślub jego rodzice nie przypuszczali, że małżeństwo, wspólne plany na zawsze przerwie wojna. Jego rodzice wcześniej prowadzili wspólnie maleńki sklep w wiosce, wydzielony z jednej domowej izby.
– Mój ojciec został powołany do wojska 30 sierpnia 1939 roku. Opuścił Stanisławów – naszą rodzinną wieś wspólnie z mieszkańcem Skokumia Leonem Nowakiem. Idąc na wojnę mieli nadzieję, że powrócą. Taką samą nadzieję mieli najbliżsi. Przed wyjściem matka w kieszonkę od marynarki włożyła ojcu obrazek święty, by go chronił – wspomina Czesław Warliński.
Od tego czasu matka pana Czesława, choć była w ciąży, przejęła wszelkie obowiązki, łącznie te z prowadzeniem sklepu. Pana Czesława urodziła w listopadzie. Choć było im ciężko radzili sobie.

– Ojciec służył w 12 Pułku Ułanów Podolskich. Razem z wojskiem dostał się do niewoli radzieckiej najprawdopodobniej już na początku wojny. Nie znamy dokładnej daty. Naszemu sąsiadowi – panu Glapa udało się jakoś uciec, jemu nie… Może nawet nie próbował. Dość często przysyłał mojej mamie listy. Czy można było to nazwać listami? Suche informacje spisane ołówkiem na małych karteczkach. Wszystko cenzurowane, sprawdzane przed wysłaniem. Nie raz pisał o niedoli i tęsknocie za nami, jaką tam przeżywał. Ale wiele razy musiał też napisać o tym, że w radzieckiej niewoli krzywda mu się nie dzieje. Przebywał tam dość długo. Aż do pojawienia się gen. Władysława Andersa – dodaje.
To właśnie imię gen. Władysława Andersa w historii polskiego narodu zapisało się symbolem dążenia do wolności, przetrwania i zwycięstwa. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski przywrócono zerwane po 17 września 1939 r. stosunki dyplomatyczne między Polską a ZSRR. Wspomniany dokument gwarantował m.in. uwolnienie obywateli polskich z sowieckich więzień, dzięki niemu stało się również możliwe tworzenie na terenie Związku Sowieckiego Polskich Sił Zbrojnych. Ich organizacją zajął się wypuszczony z więzienia Anders. Pomimo trudności z aprowizacją i sprzętem oraz utrudnianiem przez stronę sowiecką Polakom dotarcia do punktów werbunkowych, do armii Andersa masowo przybywali zarówno żołnierze, jak i cywile.
Wyruszono do Iranu. Tam Anders zorganizował z polskich żołnierzy przyszły II Korpus Polski. Polacy przenieśli się później do Iraku i Palestyny, gdzie odbyli przeszkolenie. 12 pułk ułanów został odtworzony w 1942 r. w Palestynie jako pułk rozpoznawczy II Korpusu. Jego ułani pierwsi zatknęli proporczyk w barwach pułku na ruinach zdobytego klasztoru Monte Cassino.
– Wiem także, że mój ojciec z żołnierzami szedł na Bliski Wschód przez Irak, Syrię. Aż dziw, że tyle tysięcy kilometrów przebyli, by dotrzeć okrężną drogą do Włoch. Wierzyli, że przeżyją, że zwyciężą, że wrócą do nas, do najbliższych. Cały czas czekała na niego moja mama i ja, jego jedyny syn – mówi nasz rozmówca.
Na początku 1944 roku żołnierze II Korpusu generała Andersa zostali przerzuceni z Palestyny do Włoch. Wreszcie mieli podjąć walkę z wrogiem. Wojska dowodzone przez Władysława Andersa zostały podporządkowane brytyjskiej 8. armii walczącej z zaciekle broniącymi się na Półwyspie Apenińskim Niemcami. Po kilku drobnych starciach z wrogiem przed żołnierzami polskimi stanęło jedno z najtrudniejszych zadań w tej wojnie – zdobycie silnie ufortyfikowanego klasztoru na górze Monte Cassino.

– We Włoszech rozpoczęła się walka o Monte Casino, w której także brał udział. Przeżył. Pewnie czekał na powrót do domu. My także. Ale listów już nie przysyłał. Nikt się nie spodziewał, że tak długo wyczekiwała korespondencja będzie wiadomością o jego śmierci – dodaje ze smutkiem pan Czesław.
Michał Warliński przeżył piekło Monte Casino, a zginął kilka miesięcy później w wypadku samochodowym (28 XII 1944 r.). Początkowo ciało ojca pana Czesława pochowano na cmentarzu cywilnym w Ancona Tavernelli we Włoszech. Następnie zwłoki przeniesiono na cmentarz wojenny w Loretto. Innych żołnierzy pochowano, podobnie jak pana Michała na tym samym cmentarzu, a także na Monte Casino (tam spoczywa m.in. gen. Władysław Anders), w Bolonii i Casamassima.
Kilka miesięcy po tym znajomy Michała Warlińskiego Włoch Edwardo Sandolini przesłał zdjęcia nagrobku ojca pana Czesława i krótki list, który pan Czesław przechowuje do dziś.

– Bardzo tęskniłem za ojcem, którego kochałem, a nigdy nie mogłem poznać. I tak jest do dziś. Zacząłem zbierać pamiątki, dowiadywać się jak najwięcej o tamtejszej historii- tragicznej dla wielu z nas. Matka długo nie mogła się z jego śmiercią pogodzić. Nie prowadziła już sklepu, bo wszystko, co w sklepie posiadaliśmy zabrali Rosjanie. Pracowała u jednego z tutejszych Niemców. Musiała przecież jakoś utrzymać rodzinę. Ale o tragicznych wspomnieniach z wojny naszego ojca nie kazała mi mówić. Wówczas może nawet nie skończyłbym szkoły. Czy brakowało mi ojca? Pewnie, że tak. Odkąd pamiętam pytałem o niego, gdzie tylko mogłem. Dokumenty o zgonie, a także inne, łącznie z odznaczeniami i innymi pamiątkami- zegarkiem, obrączką, obrazkiem świętym przysłano z Towarzystwa Pomocy Polakom z Londynu. Trzymaliśmy je przez wiele lat. Były schowane głęboko w szafie. Dokumenty zachowały się do dziś – mówi nasz rozmówca.
Czesław Warliński wielokrotnie wspomina swojego ojca. Dla najbliższych, a zwłaszcza dla swojego jedynego syna Michał Warliński był wielkim bohaterem. Kamyki z grobu ojca panu Czesławowi przywiózł kuzyn Jan. Rozsypano je na grobie pani Warlińskiej. Nazwisko wojennego bohatera ze Stanisławowa można odnaleźć w „Przewodniku po polskich cmentarzach wojennych we Włoszech”. Jego nazwisko znajduje się również na utworzonej kilka lat temu na murach zagórowskiego kościoła parafialnego ścianie martyrologii – poległych w czasie II wojnie światowej.
We Włoszech na cmentarze Monte Casino, w Bolonii, Loretto i Casamassima od ponad półwiecza spoglądają niezliczone ludzkie oczy. Ilu z nich widok tych mogił uświadamia prawdę, że trzeba często stawiać czoła śmierci, wbrew własnym pragnieniom? Ulegać jej, by rozpocząć własne życie…
Michał Warliński był jednym z „polskich pielgrzymów wolności”. Jednym z grona tych wspaniałych żołnierzy II Korpusu, którzy drogą bojowego trudu gen. Andresa podążali ramię w ramię z innymi. Wszystkim z nich Polska była droga i wszyscy w niej chcieli żyć. Nie wszyscy jednak wrócili…
Dorota Woźniak – Rosadowska
źródło:
1. Wspomnienia Czesława Warlińskiego
2. „Przewodnik po polskich cmentarzach wojennych we Włoszech”- o.Adam Studziński)
Artykuł „Wspomnienie o Michale Warlińskim” ukazał się w Gazecie Słupeckiej z 2011-06-20, numer: 25 (433), strona: 13 Zagórów