Wspomnienia pani Jadwigi Pęcherskiej

Jadwiga Pęcherska

Jadwiga Pęcherska z d. Nowicka urodziła się 23.01.1919 r. Jej ojciec przyjechał do Zagórowa z Konina.

Tragedia rodziny

Kiedy pani Jadwiga była niespełna dwuletnią ( 1 rok i 8 miesięcy ) dziewczynką, jej rodzinę dotknęła potworna tragedia. Mama, Walentyna, bardzo lubiła czytać książki i gazety. Pewnego dnia, kiedy leżała chora w łóżku i przeglądała prasę,  mąż (ojciec pani Jadwigi) zapalał lampę naftową. Nalał zbyt dużo nafty, która była pomieszana z benzolem. Lampa pękła i wybuchł pożar. Zginęła wówczas 4- letnia siostra pani Jadwigi, Helenka. Matka natomiast miała poważnie poparzone ciało. Leżała w balii ze śmietaną i kwaśnym mlekiem, które znosili sąsiedzi. Niestety zmarła następnego dnia. O tragicznych wydarzeniach opowiedała później pani Jadwidze siostra mamy, ciocia Grzegorzewska.-„ Mówiła, że niosła mnie na rękach na pogrzebie i tak strasznie płakałam, że ludzie zwracali jej uwagę, żeby zabrała mnie do domu”– opowiada pani Jadwiga.

Miałam dwóch braci i trzy siostry. Tata po śmierci mamy ożenił się drugi raz. Najstarsza siostra dbała o mnie jak matka, ponieważ byłam najmłodsza z rodzeństwa. Przed wojną siostra wyjechała do Ameryki, założyła tam rodzinę i później zmarła”– dodaje.

Czas szkolny

Zabawek nie było w ogóle albo były wystrugane z drewna. Bawiliśmy się starą piłką. Szkołę wspominam miło. Do klasy chodziło około trzydzieścioro uczniów. Dziewczynki były bardzo grzeczne. Do klasy uczęszczał chłopak, Zygmunt Krukowski, który ciągle mi dokuczał… Nosiłyśmy czarne fartuszki z falbankami. Siedziałam przed Zygmuntem, a on nieustannie odwiązywał mój fartuch. Zauważył to kiedyś pan Jakubowski, nauczyciel geografii, bardzo miły i wykształcony. Przesadził mnie do innej ławki i od tej pory miałam spokój”– opowiadała pani Jadwiga. -„ Zygmunt był nie lada urwisem. Raz coś przeskrobał i za to cała klasa dostała przez niego piórnikiem po rękach od pani Wysakowskiej. Była to dobra, dokładna nauczycielka, ale bardzo nerwowa. Kierownikiem szkoły był pan Kosmalski, który się utopił, ratując życie dwojgu dzieciom i nauczycielce” – nadmienia.

Czas okupacji

Po skończeniu szkoły podstawowej Jadwiga Pęcherska pracowała w sklepie u wujka Wiśniewskiego.
W Zagórowie mieszkał też również Niemiec Diesterheft. Miał sklep spożywczy w miejscu, gdzie obecnie znajduje się księgarnia. Jego żona przychodziła do Wiśniewskiego po towar. Zdarzało się, że pojawiała się o godzinie 10 wieczorem i za godzinę produkty musiały już być gotowe.-„ Wuj Wiśniewski kazał, żeby nawet dawać jej trochę więcej niż sobie życzyła, niż miałoby być za mało. Synowie Diesterhefta, członkowie Hitlerjugend, byli bardzo niemili”– opowiadała pani Jadwiga.
Pod koniec wojny Niemcy wywieźli ludzi furmanką do lasów, do Konina, na okopy. Szykowali obronę przed Rosjanami. Była tam również pani Jadwiga. „ Pracowaliśmy około 2-3 tygodni. Kopaliśmy rowy o dwumetrowej głębokości. Razem z nami były dawne moje nauczycielki, panie Wróblewska i Orchowska. Naprzeciwko nich stał młody hitlerowiec z laską i lornetką. Obserwował uważnie, jak pracują. W pewnej chwili podszedł do pani Wróblewskiej z długim, grubym kijem i ją strasznie zbił, bo stwierdził, że za mało pracuje, choć to nie była prawda”-wspomina.
Niemcy zaprowadzili kobiety na spanie do stodoły. Znajdowały się w niej szczury, które chodziły im w nocy po głowie. Wytrzymały jedną noc. Na drugi dzień pani Jadwiga poszła do jednej pani, której mąż wyjechał do Niemiec, i poprosiła o nocleg dla siebie i czterech koleżanek. Obiecała, że zapłaci. Kobiety nocowały u niej do końca pobytu w Koninie. Kiedy były głodne, pani Jadwiga dogadywała się z Niemcem i w zamian za papierosy dostawały zupę z mięty i pokrzyw. Transakcja dokonywana była w dyskrecji.
Kiedy robotnicy odjeżdżali z okopów do domu, każdy niósł kosz z prętów, w którym miał swoje ubrania. Kosze były bardzo ciężkie i dziewczynki nie mogły ich unieść, więc położyły je na deskach wystających z tyłu furmanki. Spostrzegł to Niemiec. Zagroził, że jeśli nie zdejmą koszy, to je zastrzeli. W Świątnikach pani Jadwiga spotkała swoją znajomą Jakubowską, która zabrała jej bagaże i zawiozła do sklepu u Wiśniewskich.

Żydzi w Zagórowie podczas wojny

W Zagórowie podczas wojny mieszkało bardzo dużo Żydów, ale wielu Polaków było do nich nieprzyjaźnie nastawionych i nieufnych. Żydzi nosili gwiazdę Dawida na plecach i na ramieniu. Niemcy bardzo nad nimi się znęcali. Pani Jadwiga pamiętała, jak hitlerowiec Pede bił ich szpicrutą. Zdarzało się, że Polacy ukrywali Żydów w domach… Byli też Jedwabowie, bardzo bogaci Żydzi. Mieli sklep tekstylny. Stary Jedwab Juda Chaim wraz z synem wyjechał tuż przed okupacją do Australii i chciał tam później sprowadzić resztę rodziny, ale wybuchła wojna. Jego żonę i córkę zamordowano w lasach koło Kazimierza Biskupiego.– opowiadała pani Pęcherska.

Bohaterka naszego tekstu była kiedyś w zagórowskiej synagodze. –„ Była bardzo ładnie urządzona, miała dużo dekoracji. Widziałam modlących się Żydów, którzy w czasie modlitwy kłaniali się aż do podłogi… W piątki wieczorem i sobotę obchodzili szabas. Po mieście chodził obwoływacz, pukał kijkiem w okna i wołał: >>Szabas, szabas<<’’.

Doktor Lidmanowski

Bardzo dobrze wspominam doktora Lidmanowskiego. Kiedy zrobił mi się wrzód na nodze, szybko mnie wyleczył . Był wspaniałym, miłym człowiekiem. Do doktora Bredego nie chodziłam, ponieważ był on Niemcem i się go bałam”.

Mąż pani Jadwigi przebywał w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.

Bito go, katowano, głodzono i karmiono surowymi ziemniakami, burakami, od czego miał później wrzody na żołądku. Nie chciał rozmawiać o Auschwitz. Zmarł w 1977 r. W obozach koncentracyjnych byli również zagórowianie Chmielewski i Cieluba.
Po wojnie pani Jadwiga wyszła za mąż i założyła własny sklep spożywczy. Miała bardzo dużo klientów.

Sposób na długowieczność

Pani Jadwiga do końca swoich dni była w doskonalej kondycji. Sama robiła zakupy, sprzątała, a nawet zimą odśnieżała podwórko. Spytana o receptę na długowieczność mówiła: –,,Podstawą jest zdrowa dieta. Należy wystrzegać się tłustych potraw, jeść warzywa i owoce’’. Była osobą głęboko wierzącą, kiedyś działała w stowarzyszeniu katolickim:- ,,Do Kościoła chodzę co niedzielę, od kiedy byłam małą dziewczynką, i będę chodzić, dopóki nie umrę. Bóg jest najważniejszy, daje nam wszystko, a cierpieć musi każdy, bo Pan Jezus cierpiał i to za nasze grzechy’’ – uważała.

Jadwiga Pęcherska zmarła 8 lipca 2013 roku, w wieku 94 lat.

***

Tekst:Ewelina Dobersztyn, Łukasz Parus na podstawie wywiadu przeprowadzonego przez Ewelinę Dobersztyn i Karolinę Idziak w dniu 31 maja 2012 r.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s