Mało kto dzisiaj pamięta, że przed II wojną światową w Zagórowie istniało kilka bibliotek. Jedną z polskich bibliotek prowadziło powstałe w 1917 roku i prężnie działające na rzecz kultury naszego miasteczka Towarzystwo „Zagórowianka”. Z bibliotek żydowskich w historii naszego miasteczka najsilniej zaakcentowała się prowadzona przez Eliasza Kronmana biblioteka syjonistyczna im. Icchoka Lejba Pereca. Założona w Zagórowie w 1915 roku przechowywała w swych zbiorach m.in. książki w języku polskim, zapewne także w jidysz ( zwanym przed wojną po prostu: językiem żydowskim) , a może nawet ( pokuszę się jednak o takie założenie ) i hebrajskim [1].


Po wybuchu II wojny światowej bibliotekarze podzielili los swoich współbraci, a zbiory znajdujące się w książnicy spłonęły doszczętnie podczas dewastacyjnych działań niemieckich bojówek.
Okazało się, że nie wszystkie przepadły. W 1943 r. hitlerowcy zmusili niektórych strażaków z Zagórowa do porządkowania pożydowskiego mienia (likwidacja getta mała miejsce w 1941r.). Podczas prac w domu sztepera [2] Fałka Lejmera (mieszkającego na rogu obecnych ulic Wojska Polskiego i Średniej), Edmund Rydecki natknął się na egzemplarze książek z biblioteki żydowskiej mieszczącej się po sąsiedzku. Ponieważ przed wojną żył w dobrych stosunkach z Żydami i dobrze wspominał swoich znajomych, postanowił zaryzykować i zabrać na pamiątkę kilka woluminów. Ukrył je i przechowywał przez kilka lat we własnym domu, za wiedzą i zgodą żony, Marii.
Kiedy ich córka Jadwiga wyszła za mąż za Henryka Płócienniczaka i wyprowadziła się po wojnie do Gniezna, zabrała ze sobą książki z biblioteki im. Lejba Pereca. Część ofiarowali wraz z mężem osobom zainteresowanym, a kilka włączyli do własnej biblioteczki. W 2012 r. ostatnie tomy z biblioteki syjonistycznej powróciły do Zagórowa, gdy Pani Jadwiga Płócienniczak przekazała je Łukaszowi Parusowi, jednemu z lokalnych badaczy kultury żydowskiej.
Szerszemu gronu odbiorców zaprezentowano je 8 czerwca 2017 roku, w dniu odsłonięcia tablicy, upamiętniającej Żydów z Zagórowa – ofiary Holokaustu. Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Zagórowie włączyła się wówczas w organizację uroczystości i przygotowała wystawę pt. „Biblioteki przechowują pamięć o przeszłości”. Oprócz zachowanych fotografii, przedstawiających nasze koleżanki i kolegów po fachu sprzed kilkudziesięciu lat, pracowników biblioteki im. I. Lejba Pereca wyeksponowałyśmy to wszystko, co zachowało się do dziś po ich codziennej pracy – kilka pożółkłych, mocno nadgryzionych zębem czasu tomów, oznakowanych pieczęciami książnicy:
…oraz absolutnie unikalnymi wpisami, skreślonymi na marginesach książek m.in. przez nastoletnie łobuziary: Esterę i Rózię Kiwałówny, za nic mające nakaz: „Nie niszczyć książek!”.
Być może te niefrasobliwe bazgroły to jedyne zagórowskie pamiątki po dziewczętach, których młodzieńczą beztroskę na trwałe przekreślił wybuch II wojny światowej…
…
Opracowanie i zdjęcia: Katarzyna Połom
P.S.
Dziękuję Łukaszowi Parusowi za informacje, dzięki którym publikacja tego krótkiego artykułu była możliwa. Znajomość losów zagórowskich Żydów zdecydowanie nie jest moją najmocniejszą stroną i tak naprawdę mogę jedynie powtarzać to, czego dowiaduję się od osób, będących pasjonatami tego tematu lub posiadającym wspomnienia ( o ile wyrażają na to zgodę ). Nie umiałam się jednak oprzeć urokowi ocalonych książek i odręcznych notatek, będących wzruszającym śladem po żyjących w Zagórowie Żydach, w tym Kiwałównach. Nie wiem dokładnie, kim były te dziewczęta. Ze wspomnień pani Heleny Zemełkowej wiem tylko tyle, że Rosa ( czyli nasza Rózia ) Kiwała mieszkała przy ulicy Średniej, czyli w niedalekim sąsiedztwie biblioteki.
Przepraszam za wszelkie błędy i niedociągnięcia. Dziękuję za ewentualne sugestie. W miarę możliwości będę starała się poprawić jakość tego artykułu.
Przypisy:
[1] Mój przyjaciel, absolwent hebraistyki UAM, Karol Lemańczyk, uspokajał moje wątpliwości takimi słowy:
W okresie międzywojennym i wcześniej jidysz był popularniejszym językiem niż hebrajski, ale:
- początek XX wieku to okres renesansu języka hebrajskiego, który dzięki staraniom Eliezera ben Jehudy i jemu podobnych, jak również dzięki ruchowi syjonistycznemu powoli przestawał być półmartwym, czysto liturgicznym językiem
- była to biblioteka syjonistyczna. Syjoniści byli gorącymi orędownikami odradzającego się właśnie języka hebrajskiego i byli raczej niechętne nastawieni do jidysz (postrzegając go jako „gorszy” język), można więc przypuszczać, że kładli nacisk na to, aby w bibliotece pojawiła się również literatura w języku hebrajskim
- pierwsze przekłady Sienkiewicza na hebrajski (m.in. „Quo vadis” czy „Ogniem i mieczem”) to właśnie początek XX wieku, przedwojenna biblioteka (zwłaszcza syjonistyczna) jak najbardziej mogła nimi dysponować.
[2] Szteper był rzemieślnikiem, zajmującą się wytwarzaniem nadbudowy buta.
Opracowanie i zdjęcia : Katarzyna Połom