Autor: Bogdan Michalski

Część czwarta mojego opowiadania o Zagórowskiej emigracji była tak zaplanowana (podobnie jak poprzednie trzy ), ażeby opisać losy mojego pradziadka Feliksa Michalskiego, urodzonego Zagórowiaka. Tak jak poprzednio – i tym razem nie mam na jego temat żadnych nowych informacji. Pomimo wielu starań, pomocy kilku przyjaciół i znajomych rozsianych po całym świecie, nijak nie mogę się posunąć w tych poszukiwaniach. Feliks zapewne z całych sił się stara, żeby jego postać pozostała po dziś dzień tajemnicą, tak jak była nią przez ostatnie sto lat. Nie ma go w żadnych archiwach, czy to kościelnych czy państwowych, nie wiem gdzie umarł i gdzie był pochowany, nie wiem jak długo był w Ameryce, gdzie tam mieszkał i co robił, kiedy wrócił do Polski, nie wiem prawie nic o Nim. Jak na razie. Ale im dłużej moje poszukiwania są bezowocne, tym większa jest moja determinacja, aby Feliks został wywołany przed oblicze teraźniejszości. Może to będzie w piątym, może w dzieciatym lub setnym odcinku moich opowiadań o historii zagórowiaków, ale przyrzekam, ze pewnego dnia Feliks Michalski nie będzie się już mógł dłużej ukrywać.
Zauważyłem natomiast ciekawa rzecz. Każda z tych krótkich opowieści, choć zawsze zaczyna się od mojego pradziadka, siłą faktu, z braku danych o Nim, zbacza na manowce i niespodziewanie trafia na ślady innych mieszkańców Zagórowa, którzy wyemigrowali za lepszym życiem do Ameryki. Poznaliśmy już trochę losów rodziny Jasinskich, którzy trafili do Pensylwanii czy Fiwków, zamieszkałych w stanie Indiana. Wydawało się, za jak na tak małe miasteczko jakim był i jest Zagórów, nie za wielu jego mieszkańców mogło wyemigrować na początku XX wieku w nadziei na lepsze życie. Jednak podczas moich poszukiwań, zacząłem zdawać sobie sprawę, ze to nie kilka czy kilkanaście, ale setki (tak, to nie pomyłka) zagorowiaków i mieszkańców powiatu słupeckiego wyrwało swoje korzenie z miejsca, gdzie od pokoleń mieszkali i zaczęli je zapuszczać na obczyźnie.

O emigracji zagórowskiej postaram się napisać więcej w następnym odcinku, teraz wróćmy jednak do Feliksa. Podczas poszukiwań jego losów, jak opisałem wcześniej w części trzeciej tych wspomnień, pojawili się jego dwaj bracia, Tomasz i Stanisław Michalscy. Przypłynęli 20 marca 1907 roku do Nowego Jorku statkiem s/s Statendam z Rotterdamu a jako adres docelowy podali małą miejscowość South Bend w stanie Indiana.

Tak na marginesie, ciekawa jest tez historia tego statku. Zbudowany został w 1898 roku w stoczni Harland & Wolf Ltd w Belfascie w Północnej Irlandii dla holenderskiej linii żeglugowej Holland-America Line. Mógł przewieźć 1,375 pasażerów, z tego 375 w pierwszej i drugiej klasie, a resztę pod tak zwanym pokładem. Był statkiem w miarę nowoczesnym jak na tamte czasy, napędzany trzema silnikami parowymi i podwójnymi śrubami, mógł osiągnąć prędkość 15 węzłów. Po trzynastu latach służby pod flagą holenderską, sprzedany został w 1911 do Allan State Line z siedziba w Liverpool w Wielkiej Brytanii i zmienił nazwę na s/s Scotian, obsługując linie Liverpool-Montreal. W czasie I wojny światowej woził wojsko i sprzęt z Ameryki do Europy. Sprzedany ponownie w 1922 roku do kanadyjskich linii Canadian Pacific Steamships po nowa nazwa s/s Marglen. Niedługo jednak pływał, został odstawiony od służby w 1925 roku i pocięty na złom we Włoszech w 1927 roku. Holland-America Line i Canadian Pacific Steamship Line istnieją do dziś dnia i są jednymi z największych firm żeglugowych na świecie.
Wróćmy jednak do braci Michalskich. Z listy pasażerów wynika, ze jechali oni do Feliksa, bo to jego nazwisko i adres podali do wiadomości amerykańskich służb emigracyjnych. W tym momencie myślałem, ze będzie mi łatwiej odnaleźć jakieś ślady po moim pradziadku, bo chociaż wiedziałem, gdzie mieszkał. Adres jaki był w liście pasażerów to 1105 Division Street w South Bend, Indiana. Szybkie poszukiwania w Google Street View pokazało ten mały drewniany dom pomalowany na niebiesko. Z danych urzędu miasta wynika, ze to właśnie ten dom został zbudowany na początku XX wieku i istnieje do dziś dnia. Wiec tutaj prawdopodobne mieszkał Feliks w 1907 roku.

I na tym moje poszukiwania utknęły w miejscu. Pomimo pomocy rożnych grup genealogicznych w USA, poszukiwań w archiwach, urzędach emigracyjnych, polskich parafiach w stanie Indiana, nic więcej nie mogłem znaleźć, Feliks rozpłynął się jak we mgle i wszelki słuch po nim zaginał. W akcie ostatniej desperacji, spisałem krótką historię o nim i jego braciach, załączyłem zdjęcia listy pasażerów i tego domu i poprosiłem o opublikowanie tego materiału na Facebook, w portalu jednej z grup specjalizujących się w poszukiwaniach polskich korzeni w Ameryce.
W krotkim czasie zaczely naplywac odpowiedzi, pytania i wskazowki od czlonkow tej grupy, ktorzy sa rozrzuceni po calym swiecie ale pasjonuja sie historia Polski i emigracji. Bylo kilka objecujacych tropow, kilku Feliksow Michalskich sie pojawilo, ale po sprawdzeniu faktow, a to data urodzenia sie nie zgadzala, a to miejsce pobytu, jeden z Feliksow objawil sie w Afryce Poludniowej, drugi w Anglii, byly tez rozne daty emigracji i po krotkim czasie kazdy jeden z tych nowych Feliksow okazal sie tropem falszywym. Pojawily sie tez dzieci Feliksow, urodzone lub pochowane w roznych miejscach, slady zon i innych krewnych, wszystko jednak dotyczylo innych Feliksow, nie Tego!
W pewnym momencie ktos z tych woluntariuszy-tropicieli wpadl na genialny pomysl, ze skoro Feliks nie tylko fizycznie ale i wirtualnie w ducha sie zamienil, to mozeby tak w zamian poszukac jego brata Tomasza. I tu slowo cialem sie stalo. Dostalem ta wiadomosc:

A wiec Tomasz Michalski, który pół świata przejechał do swojego brata do Ameryki, wrócił z powrotem do Polski i tutaj umarł. Do tej bowiem wiadomości dołączony był dokument, spisany w 1941 roku przez niemiecki urząd w Zagórowie podczas okupacji Polski w czasie II wojny światowej.

Tłumaczenia tego dokumentu na język angielski dokonał następny członek Polish Genealogy Group, a w polskiej wersji brzmi ono tak:
„…Tomasz Michalski, rolnik, katolik, zamieszkały w Kopojnie w domu pod numerem 22, zmarł 18 Lutego 1941 roku o godzinie 2 w nocy w Kopojnie. Urodzony 2 Marca 1878 roku w Zagorowie (akt urodzenia w Urzędzie Miejskim w Zagorowie pod numerem 73/1878) z ojca Ignacego Michalskiego, zmarlego, i Balbiny Michalskiej, zmarłej. Tomasz był żonaty z Michaliną Michalską z domu Pawlak, zamieszkałą w Kopojnie pod numerem 22. Śmierć była zgłoszona przez syna zmarłego, Czesława Michalskiego. Przyczyną śmierci była astma. Ślub miał miejsce 20 Stycznia 1908 w Zagorowie…”
Jasno teraz z tego dokumentu wynika, ze skoro Tomasz ożenił się 20 Stycznia 1908 roku w Zagorowie, a do Nowego Jorku przypłynął 20 Marca 1907 roku, to prawdopodobnie jego pobyt w Ameryce trwał nie dłużej kilka miesięcy. Czemu wrócił? Czy wrócił sam, czy z Feliksem i Stanisławem? Nikt na to pytanie na razie nie miał odpowiedzi.
W tym momencie, odnajdując ten dowód o powrocie Tomasza do Polski, moi przyjaciele-poszukiwacze niewiele już mi mogli pomoc. Ślad wrócił do Zagórowa i teraz ja już mogłem zacząć poszukiwania na własną rękę. I tu ponownie z pomocą przyszła mi niezmordowana entuzjastka historii Zagorowa, wpół-wydawca internetowej strony https://miejscezhistoria.wordpress.com, Katarzyna Połom. Skontaktowała mnie z obecnym mieszkańcem Kopojna, który „..być może będzie mi w stanie pomoc..”
Nawiązałem wiec z nim kontakt i wspólnie zaczęliśmy odtwarzać dawno już zapomniana historie. Kto to był, powiem na końcu. Oto co znaleźliśmy:
Tomasz Michalski w wieku 26 lat poślubił w Zagorówie w 1904 roku Józefę z domu Millej pochodzącą z Ratynia i osiedlił się w Kopojnie. Zamieszkał w domu pod numerem 22, gdzie później spędził resztę swojego życia. Niedługo potem, w Marcu 1905 roku, urodził im się syn Jozef. Niestety, jak to się często w tamtych czasach zdarzało, przypuszczalnie z powodu komplikacji porodowych, Józefa Michalska zmarła po kilku dniach. Tomasz został sam z nowo narodzonym synem. Można się tylko domyślać, ze ktoś z rodziny musiał mu pomagać, Tomasz miał dziesiecioro rodzeństwa, a jego matka Balbina już w tym czasie nie żyła. Z rodzinnych przekazów wynika, ze zaraz po ślubie z Józefą, wprowadził się do niego brat Feliks, mój pradziadek, i mieszkał tam aż do jej śmierci. W tym czasie Feliks miał już czworo potomków w wieku jednego roku do czterech lat, zostawił wiec żonę i dzieci, mieszkał jakiś czas z bratem a potem wyjechał do Ameryki i już wszelki ślad po nim zaginął. Tomasz długo tez nie usiedział w Kopojnie, zostawił rocznego syna pod opieka rodziny i poszedł śladami Feliksa. Wrócił jednak rok później i ożenił się z Michalina z domu Pawlak z Kopojna w 1908 roku i zamieszkał ponownie w Kopojnie w tym samym domu pod numerem 22.

Ponieważ ta cześć Wielkopolski była pod zaborem Rosji, wszelkie oficjalne
dokumenty, w tym rowniez wpisy w ksiegach metrykalnych,
sporządzano w urzędowym języku rosyjskim.
Z Michalina doczekał się Tomasz siedmioro dzieci, sześciu synów i córki.

Troje z nich zmarło we wczesnym wieku, nie dożywając dwudziestego roku życia a jeden z synów nigdy nie założył rodziny. Syn Tomasza z pierwszego małżeństwa, jak również dwóch synów i córka z drugiego małżeństwa, pozakładali swoje rodziny i prawie wszyscy pozostali w Kopojnie, gdzie żyli, pracowali i wychowywali następne pokolenia Michalskich. Kilkudziesięciu potomków Tomasza żyje do dzisiaj w Wielkopolsce, także w rodzinnym Kopojnie. Dom pod numerem 22, w którym mieszkał Tomasz, już nie istnieje. Na jego miejscu jest już inny, zbudowany znacznie później.
A Feliks? Jak kamień w wodę, dobrze gdzieś ukryty w przestrzeni i czasie, gdzie dotrzeć nie jest mi widocznie na razie pisane. Dziwnie jedna czasami losy się układają, bo choć swego pradziadka jeszcze nie odnalazłem, to udało mi się jego brata Tomasza przywrócić do wirtualnego życia i przywołać przed oblicze żyjących. Odnajdując Jego ślady, podążając za odsłaniającą się historia jego życia, nie tylko odnalazłem stare dokumenty i zdjęcia, czy nawet grób na cmentarzu w Zagórowie gdzie spoczywa. Odnalazłem jeszcze coś więcej. Odnalazłem ciągłość historii, ciągłość czasu, który gdzieś ponad sto lat temu się zaczął jak bracia Feliks i Tomasz wyjeżdżali do Ameryki za lepszym życiem, a zatrzymał się na chwile w teraźniejszości i na tym drugim, dzisiejszym końcu tego czasu pojawił się następny Tomasz Michalski, również mieszkaniec Kopojna, którego pradziadkiem jest Tomasz, brat Feliksa, mojego pradziadka. Jeszcze niedawno, pare tygodni temu, ani Tomek ani ja nie mieliśmy pojęcia, ze choć mieszkając w odległych zakątkach świata, jesteśmy rodzina, pochodzimy w prostej linii od tych samych przodków.

Dziękuję, Tomku, za pomoc w moich poszukiwaniach śladów Feliksa i choć się gdzieś on znowu we mgle rozpłynął, losy jego brata a Twojego pradziadka są nam teraz wszystkim znane.
English version: https://zagorow.wordpress.com/2018/05/03/from-america-to-poland/