Autor tekstu: Piotr Gołdyn
Siostry zakonne ze zgromadzenia benedyktynek misjonarek pojawiły się w Zagórowie w czerwcu 1945 r. Jak można przeczytać w kronice zakładu: „To było w czerwcu 1945 r. Wyruszyły w drogę S. Salomea i S. Barbara; przypadek zrządził, że znalazły się w Zagórowie. Była w tym na pewno Wola Boża. Poczciwy ks. Prałat Świderski Jan przyjął je gościnnie, zatrzymał na plebani i zaopiekował się po ojcowsku siostrami” (Kronika 1945-52, 2). Trzeba zauważyć, że ks. Świderski przed wojną pracował w diecezji łuckiej, a więc znał zgromadzenie benedyktynek misjonarek. Przed 1939 r. był on proboszczem w Sarnach. Na początku października opuścił diecezję łucką. Lata okupacji spędził w Warszawie, a w 1944 r. przeniósł się do diecezji włocławskiej, gdzie 9 kwietnia 1945 został proboszczem parafii w Zagórowie. W roku 1950 został proboszczem w Sompolnie, a dziewięć lat później objął parafię w Kościelcu Kolskim, gdzie zmarł po pół roku. Dzięki staraniom parafian sompoleńskich został pochowany na cmentarzu parafialnym właśnie w Sompolnie (Rosowski 2011, 184).119 Jak się okazało siostry zostały w Zagórowie na trochę dłużej. Wraz z księdzem Świderskim poszukiwały domu na uruchomienie swojej placówki. Władze miejskie pozwoliły zająć dom po niemieckim pastorze, który usytuowany był przy ulicy Konińskiej 6. Dom był nowy, „według najnowszych wymagań urządzony”. Zakonnice zdawały sobie jednak sprawę, że nie mogą w nim zamieszkać same, bowiem mogłoby to być źle odebrane przez „zmaterializowane społeczeństwo”. A ponieważ w mieście pojawiła się potrzeba uruchomienia przedszkola, siostry skierowały swoje wysiłki w tym kierunku. Pierwszymi przedszkolankami zostały: s. Salomea, s. Ancylla. Jednakże „s. Salomeę męczyła praca w przedszkolu. S. Ancylla staruszka, też nie dla niej zajęcia w przedszkolu, była też s. Walberga, ale to Ją zanadto męczyło” (Kronika 1945-52, 2).
Sprowadzono osobę świecką do pracy. Była nią Julia Domaszewska, która miała odpowiednie przygotowanie w tym zakresie. Ustawiła ona sprawy wychowawcze na tyle skutecznie, że zdobyła zaufanie i władz szkolnych, i rodziców. „Przedszkole ładnie się rozwija, zawsze duża frekwencja dzieci, które bardzo chętnie chodzą. Te które już opuściły przedszkole poszły do szkoły, również chętnie zaglądają do przedszkola. Każde z nich chętnie wróciłoby do przedszkola”. W placówce organizowano różne zabawy i obchody świąt – Dzień Matki, mikołajki czy zakończenie roku szkolnego. Przy okazji mikołajek dzieci obdarowywane były paczkami, które określano jako „bogate” (Kronika 1945-52, 3).
W 1947 r. przedszkole w Zagórowie odwiedził biskup diecezji włocławskiej – ks. Karol Radoński. Dzieci powitały dostojnego gościa na podwórzu, a potem zaprowadziły do budynku przedszkola, gdzie wręczyły biskupowi kwiaty, a ten poczęstował je cukierkami. Dzieci miały przygotowany specjalny program, na który złożyły się deklamacje, śpiewy i tańce (Kronika 1945-52, 10).
Jak wspomniano wcześniej, w przedszkolu organizowane były różne uroczystości. Jedną z popularniejszych były mikołajki. Te w roku 1947 przebiegły w następujący sposób: „Święty Mikołaj w przedszkolu u dzieci. Scena pięknie udekorowana. Chłopczyki i dziewczynki poprzebierane: chłopczyki za krasnalków, a dziewczynki za śnieżki. Wszystkie cichutko czekają. Wchodzi św. Mikołaj, a za nim wsuwa się olbrzymi kosz napełniony paczkami. Każdą paczkę Święty bierze do ręki odczytuje: stosownie do postępków dziecka, albo duża paczka i pochwała, albo malutka i nagana” (Kronika 1945-52, 13).


Na początku 1948 r. odbyła się z kolei zabawa karnawałowa. Dzieci miały specjalnie na tę okazję przygotowane czapeczki z bibuły. Były wspólne śpiewy i tańce, a w ramach poczęstunku przygotowano dla nich pączki (Kronika 1945-52, 17).
Rok 1948 to początek wprowadzania w oświacie nowych standardów zgodnych z wytycznymi Związku Sowieckiego. Szczególnie widoczne to było wobec prywatnych (w tym również, a może przede wszystkim zakonnych) placówek oświatowych. Działania w tym zakresie podejmowane przez władze szkolne przyjmowały różne formy. W Zagórowie 1948 r. kierownictwo przedszkola powierzono świeckiej – wspomnianej Julii Domaszewskiej, odbierając je równocześnie s. Salomei. „Dwa lata S. Salomea figurowała w Inspektoracie, a teraz przy zmianie już S. Hildegardy nie przyjęli, etat cofnęli. Zawsze jedna Siostra może pracować, oficjalnie pensji nie otrzyma, tylko co łaska od rodziców” (Kronika 1945-52, 19).
Przełożona domu – s. Hildegarda wysłała na kurs pedagogiczny s. Ludmiłę. Pracowała ona z Julią w przedszkolu. Miała też dobre podejście do dzieci, „jakby się urodziła na wychowawczynię do maluchów”. Utrzymywała również porządek w salce, w której prowadziła zajęcia z dziećmi (Kronika 1945-52, 19).
Według danych z 1948 r. przedszkole zajmowało budynek murowany, „poniemiecki”. Znajdowały się tam cztery izby – jedna sala zajęć, sala zabaw, kancelaria (wspólna z domem dziecka) oraz kuchnia i spiżarnia. Poza tym łazienka z wanną i umywalnią (skanalizowane) oraz toalety. Na piętrze usytuowane były także mieszkania dla przedszkolanek: Julii Domaszewskiej i s. Ludmiły Cybulskiej. W okresie letnim dzieci mogły korzystać z boiska, piaskownicy oraz ogrodu przeznaczonego na grządki. Stan wyposażenia meblowego był dobry. W rejonie przedszkola zamieszkiwało 68 dzieci, w tym 32 chłopców i 36 dziewczynek, tyle też było zapisanych do przedszkola. Były to dzieci kupców, rzemieślników, urzędników, a także robotników. Zajęcia trwały w godzinach od 9 do 13. Młodszymi dziećmi opiekowała się s. Ludmiła, a starszymi Julia Domaszewska. Za pobyt w przedszkolu pobierane były opłaty w wysokości od 50 do 100 złotych miesięcznie. W placówce również dożywiano dzieci. Stan pomocy dydaktycznych był dostateczny, a w małej biblioteczce znajdowało się 20 książeczek. Jak napisała wizytatorka, Jadwiga Kalubowa, „Zachowanie się dzieci w dniu wizytacji podczas schodzenia się i dowolnych zajęć oraz przeprowadzonych ćwiczeń ruchowych było dobre. Praca wychowawczyni uwydatnia się. Rozmówki lub opowiadania w tym dniu nie było, jedynie Siostra Ludmiła przeprowadziła powtórzenie piosenek i wierszyków” (APP, OK., PWRN, sygn. 294. k. 3).
Placówka borykała się z wieloma problemami, a szczególne braki pojawiały się między innymi w zakresie umeblowania. Poza tym potrzebne były pomoce dydaktyczne, urządzenia boiskowe. Wizytatorka sugerowała również powiększenie przedszkola o jeszcze jedną salę lekcyjną. Zaleciła także roztoczyć większą opiekę nad dziećmi, sporządzić plan pracy w „okresach pór roku” i prowadzić specjalny dzienniczek obserwacyjny. Dodatkowo padła sugestia ulepszenia metod wychowawczych, stosowania metody samodzielnej pracy dzieci i wykorzystanie faktycznie elementów wychowawczych (APP, OK., PWRN, sygn. 294. k. 3).
Podczas następnej wizytacji, obserwując pogadankę o krecie, wizytatorka zauważyła, że była ona ciekawa, ale powinna być bardziej „wyczerpana” i dobrze byłoby, gdyby prowadząca pokazała zwierzątko nie tylko na większym obrazku, ale żywe. Zaiste oczekiwanie to należy uznać za niebywałe. Wszak po pierwsze upolowanie kreta nastręcza sporo kłopotów, po drugie niekoniecznie byłyby to działania bezpieczne dla dzieci i higieniczne (Gołdyn 2017, 56).
Kilka słów warto poświęcić jeszcze kwestiom związanym z utrzymaniem materialnym placówki. We wrześniu i październiku roku szkolnego 1945/46 pobierano opłatę w wysokości 50 zł od dziecka. Od listopada była to opłata dobrowolna, która mieściła się w przedziale od 25 do 50 zł. Placówkę finansowo i materialnie wspierał również Inspektorat Szkolny w Koninie (APP, OK., ISK, sygn. 36. k. 4).
Według sprawozdania miesięcznego z akcji dożywiania przedszkolaków w Zagórowie za miesiąc luty 1947 r. wynika, że Inspektorat przekazał na rzecz placówki 175 kg kaszy jęczmiennej i 3,2 kg kakao. Z poprzedniego miesiąca siostrom zostały inne produkty, takie jak: zupa w proszku (82 kg), ryż (13 kg), mleko w proszku (3 kg), cukier (51,3 kg), owsianka (2 kg), kasza jęczmienna (65,5 kg), mąka pszenna (26,5 kg), sól (9 kg), masło orzechowe (5 kg) i mąka kukurydziana (10 kg). Produkty te również zostały dostarczone przez Inspektorat Szkolny w Koninie (APP, OK, ISK, sygn. 48. k. 33). W sprawozdaniu odnotowano również wpływy w postaci gotówki. Zaznaczono, że były to dobrowolne ofiary. W lutym 1947 r. była to kwota 897,50 zł (APP, OK, ISK, sygn. 48. k. 34). Warto zauważyć, że akcją dożywiania, z której należało się rozliczyć przed władzami oświatowymi, objętych było zaledwie 10 dzieci na łączną liczbę 82 przedszkolaków. Otrzymywały one bezpłatny posiłek, a najczęściej były to takie potrawy, jak: ryż, kasza, owsianka, kluseczki, czy też zupy w proszku – jarzynowa lub owocowa. Do tego herbata lub kakao (APP, OK, ISK, sygn. 48. k. 34).
W czerwcu 1947 r. również Kuratorium Okręgu Szkolnego Poznańskiego wsparło finansowo działalność przedszkola. Przekazano wówczas kwotę 1640 zł (APP, OK, ISK, sygn. 48. k. 115). Podobnie było w następnych miesiącach, między innymi we wrześniu tego roku.
Sytuacja sióstr zmieniła się w roku 1950. Pojawił się wówczas nowy przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej – Andrzej Łuczak. Według relacji zakonnic rozpoczął on „przywracanie porządku w całym mieście”. Jednym z obszarów, w którym zamierzał posprzątać, były placówki prowadzone przez siostry benedyktynki misjonarki. Powołując się na różnego rodzaju zarządzenia czy okólniki, nakazał siostrom opuszczenie zajmowanego budynku. Przedszkole w Zagórowie zostało upaństwowione w 1950 r. Tuż przed tym faktem, przebywało w nim 82 dzieci (Wiśniecka 1995, 233).
Całość artykułu o bogatej działalności opiekuńczo-wychowawczej sióstr benedyktynek w Zagórowie znajdziecie Państwo tutaj: Artykuł.
O Autorze:
