Pamięci Żydów Zagórowskich

Grupa mężczyzn w strojach strażackich z dwudziestolecia międzywojennego

Przez dziesiątki lat żyli tu razem: Polacy, Żydzi i Niemcy…

Pierwsi Żydzi zaczęli na stałe osiedlać się w Zagórowie na przełomie XVIII i XIV wieku. Napływowi ludności żydowskiej do Zagórowa sprzyjał handlowy i rzemieślniczy charakter miasteczka. Już w 1818 r. zamieszkiwało tutaj 100, w 1860 – 362, a w 1939 – 600 Żydów. To tylko niektóre dane statystyczne z Archiwum Magistratu miasta Zagórowa.

Przez dziesiątki lat żyli tu razem: Polacy, Żydzi i mniej liczni Niemcy. Inne obyczaje, tradycje i odmienne religie tych trzech nacji przenikały się nawzajem, wzbogacały kulturę, stwarzały niepowtarzalny urok, nastrój i klimat naszego miasteczka. Dzieci trzech narodowości w okresie międzywojennym zgodnie uczęszczały do tej samej szkoły powszechnej. Niemniej jednak Żydzi i Niemcy swobodnie mogli pielęgnować swój język, obyczaje i wyznawać swoją wiarę.

Żydzi z Zagórowa, członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej. Stoją od prawej: Karol Król ( fryzjer ), Sztrang ( kupiec ), Fordański ( kupiec ). Siedzą od prawej: Szafraniecki (rzeźnik) i Moric Kiwała (kupiec). Zdjęcie z lat 30-tych, ze zbiorów B. Grzonkowskiego

Nieporozumienia narodowościowe nie raz występowały w Zagórowie, ale nawet te najostrzejsze polsko-żydowskie z 1935 r. mające podłoże gospodarcze, można było rozwiązać za pomocą kompromisu i w miarę zgodnie, wspólnie żyć.

Niemcy stworzyli tu getto…

Szybko jednak nastąpił kres zgody, dobre czasy miały już nigdy nie powrócić. Zbliżające się widmo faszyzmu było złą wróżbą, ale nikt nie przypuszczał, także w Zagórowie, że będzie czymś tak strasznym w skutkach. Po agresji niemieckiej na Polskę we wrześniu 1939 r. w pierwszej kolejności masowa zagłada dotknęła Żydów, ale – o czym musimy pamiętać – w dalszej perspektywie dotknąć miała Polaków. O martyrologii Polaków z Zagórowa już niejednokrotnie wspominałem…

Budynek
Dom Ludowy, koloryzowany współcześnie. Fot. z archiwum A. Bernata

Tym razem chciałbym ocalić od zapomnienia i przywołać okrutny los, jaki spotkał zagórowskich Żydów. Pierwszym Żydem zastrzelonym w naszym miasteczku w drugiej połowie września 1939 roku był Jakub Szafraniecki. Do definitywnego rozwiązania „problemu żydowskiego” w Zagórowie hiterowscy ludobójcy przystąpili już wczesną wiosną 1940 r. Utworzyli wtedy getto, jedno z najcięższych na Ziemi Konińskiej. Początkowo przeznaczone było tylko dla lokalnych Żydów, ale już w kwietniu 1940 r. zaczęto zwozić do niego Żydów ze Słupcy, Grodźca, Rychwała, Goliny, Konina, Kleczewa, Ślesina, Wilczyna, Skulska i innych miejscowości. Zwiezionych więźniów umieszczano w byłym domu parafialnym, Domu Ludowym i zabudowaniach prywatnych. Getto zagórowskie było świadkiem nieludzkiego traktowania jego mieszkańców. Brak mydła, światła, urządzeń sanitarnych i opieki lekarskiej – to wszystko powodowało dużą ilość zachorowań, prowadzących do stopniowego wyniszczania organizmów, a w konsekwencji do śmierci wielu osób.

Żydzi zatrudnieni przy budowie mostu, fot. ze zbiorów A. Bernata

Zniszczoną przez Niemców bóźnicę Żydzi musieli rozbierać do fundamentów, co było dla nich wielkim upokorzeniem ( dzisiaj na ulicy Średniej w miejscu dawnej synagogi stoi piekarnia). Dodatkowo ludzie ci zmuszeni byli do noszenia oznaczeń z gwiazdą Dawidową na piersiach i plecach, by być z daleka rozpoznawalnymi. Nie wolno im było chodzić chodnikami, kupować w sklepach, ani kontaktować się z Polakami.

Zatrudniani byli przy sprzątaniu miasta, przewożeniu kamieni, itp. Na czele grup stali tzw. wójtowie, którzy odbierali rozkazy od gestapo i przekazywali je swoim rodakom. Poza Zagórowem pracowali także przy budowie drogi Ląd- Ciążeń. Praca była tym bardziej uciążliwa, że wozy naładowane kamieniami ciągnęli sami Żydzi. Byli bici jak zwierzęta, pracowali od wczesnego poranka do późnego wieczora. „Dla odprężenia” po ciężkiej pracy często byli zapędzani na rynek zagórowski, gdzie odbywały się tzw. „ćwiczenia gimnastyczne”: na komendę „padnij-powstań” Żydzi ćwiczyli niejednokrotnie do całkowitego wyczerpania.

Dnia 9 marca 1941 r. wysiedlono z getta zagórowskiego pierwszych 465 osób – do Izbicy Lubelskiej, Józefowa Lubelskiego i Krasnegostawu. Sami Żydzi usiłowali ratować się, płacąc okupy w pieniądzach, złocie i innych kosztownościach – byle tylko móc uniknąć wywózki. Za udzielenia pomocy Żydowi groziła kara śmierci przez rozstrzelanie.

Te lasy były świadkiem potworności…

W sierpniu 1941 nastąpiła kolejna wywózka Żydów, tym razem do miejsc straceń, którymi były lasy kazimiersko-kleczewskie oraz lasy Niesłusz-Rudzica. Raz lub dwa razy dziennie odbywały się wywózki ofiar. Specjalnie skonstruowane pojazdy podjeżdżały pod Dom Ludowy i zabierały ludzi w ostatnią drogę. Podczas transportu na miejsce straceń Żydzi byli zagazowywani, wciąż żywych dobijano na miejscu. Przed wywózką kierownicy grup przekazywali swoim ludziom informację, że będą wywożeni do pracy i wszelkie posiadane przedmioty należy pokłaść do worków, przypiąć kartki z nazwiskami i oddać do Domu Ludowego. Do 15 listopada 1941 r. zlikwidowano getto w Zagórowie. Szacuje się, że przebywało w nim od 3 do 5 tysięcy Żydów.

Świadkiem zagłady zagórowskich Żydów w lasach Niesłusz – Rudzica był Piotr Zalasa. Natomiast obecni przy kaźni w lasach kazmiersko-kleczwskich byli trzej więźniowie z Konia, którzy ich zwłoki zakopywali: Walenty Orchowski z Goliny, Kazimierz Tylżanowski i Mieczysław Sękiewicz – lekarz weterynarii z Konina. Sękiewicz rozpoznał niektórych Żydów z Zagórowa na miejscu straceń. On jako jedyny ze świadków przeżył wojnę i mógł udzielić najbardziej wiarygodnych i szczegółowych zeznań, które zostały spisane. Dziś, gdy je czytamy przechodzi nas dreszcz zgrozy. To było niewyobrażalne okrucieństwo…

Nieliczni ocaleli

Z zagłady ocalały jednostki. Udało im się zbiec z miejsc kaźni, przeżyć wojnę i na krótko pojawić się w Zagórowie. Jednym z nich był niejaki Szafraniecki, którego imię trudno jest dziś ustalić. Nieliczni uniknęli strasznego losu współbraci, opuszczając Zagórów znacznie wcześniej i uciekając do Palestyny lub Australii. Jednym z nich był kupiec Chaim-Juda Jedwab ur. w 1893 r. , do którego należał okazały dom na Dużym Rynku, gdzie dziś mieści się apteka. Wyjechał on prawdopodobnie do Australii, natomiast kupiec Moric Kiwała udał się do Palestyny.

Na zdjeciu kilkuosobowa rodzina żydowska Jedwabów
Rodzina Jedwabów – z licznych jej członków wojnę przetrwały tylko dwie osoby: Chaim Jedwab ( ojciec, stoi pośrodku ) oraz syn Leon – pierwszy z lewej. Fot. z archiwum Leona Jedwaba

Ostatnim zagórowskim rabinem był Szlomo Grudziński. Trzecim lekarzem medycyny, pracującym w Zagórowie w tym samym czasie, co dr Konstanty Lidmanowski i dr Hugo Breede był dr Berendt Rejsach. Podczas kampanii wrześniowej został powołany w charakterze lekarza do wojska. Ranny podczas działań wojennych powrócił do Zagórowa. Według ustnego przekazu został rozstrzelany przez Niemców.

Nie potrafię zakończyć tych wspomnień żadną inną puentą, jak taka, że pozostała po Żydach zagórowskich pustka, której nic nie zastąpi. Artykuł ten poświęcam właśnie Im: tym bestialsko pomordowanym oraz tym nielicznym, którzy zagładę przetrwali…

Bogdan Grzonkowski, 1993 r.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s